czwartek, 24 stycznia 2019

Szukam faceta : przystojnego , inteligentnego, zadbanego , kochającego.... Nie szukam związku ... Chcę go tylko zobaczyć !

Czasem wydaje nam się ,że by zamknąć niektóre drzwi naszego życia wystarczy uświadomić sobie ,że nie prowadzą one do nikąd , podjąć "męską " decyzje (a najlepiej jak ktoś podejmie ją za nas) i po prostu odejść , nie odwracając się za siebie ... Mówią ,że najlepszymi decyzjami są te , których się najbardziej boimy . Ja się bałam ... Bałam się samotności , braku jego obecności , braku ciepła jego ciała czy zwykłego "hej" na dzień dobry. Bałam się, że moje życie wypełni się pustką , straci na wartości i po prostu stanie się bez  niego nudne, a ja nie będę miała już powrotu do "nas". Bałam się tego ,że niszczę coś co było prawdziwe a raczej co mogło być prawdziwe... gdybym porzuciła swój strach i zaczęła cieszyć się tym co mi daje świat , tym co mi dawał on... codziennie zastanawiam się jakby to wtedy wyglądało .
Jedni mówią ,że miłość się buduje obecnością , szczerością i poczuciem bezpieczeństwa, inni natomiast uważają ,że zbudować w ten sposób można trwałą relacje ,a miłość ,,, miłość albo jest , albo jej nie ma . Co na ten temat ma do powiedzenia moje serce , albo raczej mój rozum .. hmmm chyba nic . Chyba jeszcze nie nauczyliśmy się jak kochać i pozwolić być kochanym . Ale ten związek  mimo wszystko mnie wzbogacił w nowe doświadczenia , wnioski których być może kiedyś brakowało a może po prostu nie do końca je rozumiałam . Najważniejsze to przestać się bać ... Pozwolić drugiej osobie wejść do naszego życia i po prostu z nami być , nie martwiąc się tym ,że za jakiś czas wszystko może się między nami zmienić ... bo może , oczywiście ! Ile jest małżeństw , które po tylu wspaniale spędzonych latach decyduje się na rozwód . Ale nawet gdy się "spiepszy"warto mieć tę świadomość ,że się w tym było całym , że się nie weszło do tej wody po kostki , tylko że się weszło w to całym sobą ,zostawiło się strach na brzegu i pozwoliło nauczyć się pływać . To nie jest łatwe i zdecydowanie prościej się o tym pisze niż to robi , ale jak być rybą , bojąc się wody ? A z drugiej strony - skąd mamy pewność ,że to właściwej osobie zawierzamy całego siebie ? Nie mamy ! Musimy być gotowi na ryzyko i związane z  nim cierpienie ;( Takie jest  życie , tacy są ludzie, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana !
Minęło dopiero kilka miesięcy a ja przestaje poznawać siebie ... zawsze wydawało mi się ,że zamykając pewien rozdział , będąc świadomym tego ,że tak będzie lepiej - nie będę do niego wracać . Przyzwyczaję się i będzie okey !
 Zawsze wydawało mi się ,że nie był idealny . Bo nie był , ja też nie byłam.  W każdym innym facecie widziałam cechy , które  chciałam zobaczyć w nim ... dziś jest odwrotnie . Paradoks , co ? Nigdy nie spodziewałabym się tego ,że będę porównywała każdego kolejnego faceta do Niego , że wtedy właśnie będę dostrzegała jak wiele miał cech , których nie mają inni , jak wiele mogliby się od niego nauczyć . Oczywiście to nie jest tak ,że wszystko co z nim związane nagle zaczęło mi się podobać , jasne że nie ! PO prostu chyba nie umiem przyzwyczaić się do tego ,że żaden facet nie przytula tak jak on , nie poświęca się tak jak on , nie znosi moich humorków z takim spokojem , że żaden facet nie jest nim. Czy chciałabym powrotu ? Nie . Nie chciałabym znów do tego wracać . Chciałabym zostawić to za sobą i nie żałować , ale nie potrafię nie żałować wiedząc jak wiele straciłam z własnej winy . Usłyszeć od kogoś słowa "Nigdy nie czułem się przy Tobie kochany" to jak dostać nożem prosto w serce . Nawet gdy jest się świadom ,że nie dawało się komuś tyle szczęścia na ile zasługiwał , usłyszeć to z jego ust to cios ... boli. Zamykają się jedne drzwi , otwierają się kolejne . Tak mówią , tylko czy te kolejne będą lepsze ? Się okaże. Jedno jest pewne - Na pewno będą inne . Nie chcę znów powtarzać swoich błędów , ale nie wiem czy mam na tyle odwagi by przestać się bać miłości .
Najgorsze jest to ,że coraz bardziej brakuje mi uczucia  bliskości , ciepła drugiej osoby . Robię rzeczy , których nie do końca jestem pewna a później żałuję , krzycząc na swój rozsądek gdzie on się podział  gdy najbardziej go potrzebowałam . Chcę pozwolić komuś by nauczył mnie okazywania uczuć , życia bez strachu i niepewności , by nauczył mnie odnaleźć siebie w tym wszystkim ,ale ten świat , Ci ludzie ... to wszystko za bardzo przeraża mnie bym mogła oddać komuś coś więcej niż ciało ... Jedni powiedzą - dałaś mu wszystko czego chciał , oddałaś mu siebie ... ale czy naprawdę oddałam mu siebie cała .? Nie sądzę . Potraktowałam to raczej jako niewinna a jednocześnie bezmyślną przygodę . I niech tak zostanie ! Nie oddałam mu siebie i nie sądzę bym kiedykolwiek umiała to zrobić , bo znaczyłoby to że musiałby poznać moje sekrety , słabości , mnie prawdziwą ... Z jednej strony dałam tyle ile sama chciałam dać od siebie a z drugiej .,.. przykre jest to jak bardzo płytkie są dzisiejsze relacje , jak bardzo facetów zadowala tylko przyjemność poznawania mapy ciała kobiety zamiast jej charakteru , osobowości , zmysłowości. Świat schodzi na psy to fakt a co my robimy by to zmienić ? Nic. Wypełniamy pustkę po jednej osobie , drugą, udajemy że jest fajnie tęskniąc za lepszym wczoraj ... szukamy, tylko czy właściwie wiemy czego ?Miłości ? Związku ? Kogoś kto zechce nas poznać , czy raczej czułości , bliskości i przelotnych znajomości ? Ten świat jest zbyt niepewny by móc być pewnym ,że szuka się tylko prawdziwej miłości !