poniedziałek, 21 października 2019

Kolejny koniec....

Wiesz co mnie boli najbardziej ? To, że całe życie chciałam wam zaimponować. To, że całe życie robiłam wszystko by spełniać wasze oczekiwania, byście mogli mi powiedzieć, że jesteście ze mnie dumni i że mnie kochacie. Nigdy się nie  sprzeciwiałam, zawsze byłam tam gdzie byłam potrzebna. Nie spędziłam ani jednego weekendu w ostrowcu, bo Ty potrzebowałaś pomocy w domu.Nie wychodziłam na rowery, rolki czy basen bo Ty mnie potrzebowałaś. Nie pojechałam na weekend do koleżanki bo wam było szkoda paliwa a poza tym... w polu była robota. Ale przecież moje dzieciństwo było najlepsze a ja umiem tylko narzekać... Zawsze starałam się być najlepsza, iść tą drogą , którą dla mnie wybraliście - by przez chwilę poczuć, że jesteście ze mnie dumni. ale to za mało.Stale i wciąż za mało by być wystarczająco dobrą  córką..... Kamil ma źle, kamil jest sam, kamil pracuje tyle godzin, kamil ma rodzine, Kamil się nie wysypia, zona kamila ma  chorego tate, ksawery boi sie obcych, ernest potrzebuje obiadu po pracy, ernestowi trzeba posprzątać bo to jest Twoj obowiażek... tata ma problem musisz z nim  porozmawiac, ja juz nie mam sil zyc musisz cos z tym zrobic ... słyszysz siebie czasem ? wiesz co ... jest mi w chuj przykro, że nigdy ale to nigdy w życiu nie pomyślałaś o tym, jak czuję się ja, czego potrzebuję ja..zastanowiłaś się kiedykolwiek przez moment co ja bym chciała robić? Jak chciałabym żyć , czy sobie radzę ze swoimi demonami, których jest we mnie masa ? Nie ! nigdy o tym nie pomysłałaś. Zawsze żałowałaś innych , ale nigdy nie mnie.Zastanawiałaś się kiedyś jak radzę sobie ja ? Nie radzę sobie ! wgl. ale to jest nieważne, bo każdy potrzebuje pomocy a Ty tę pomoc chętnie dajesz, ale moimi rękoma... nie zauważyłaś tego ? Jeśli tak bardzo chcesz żeby Kamil  nie czuł się sam, żeby ktoś zajął się małym i by to nie była osoba obca to weź wsiądź w tego busa i przyjedz do wnuczka na weekend, pokaż im że na ciebie też mogą liczyć, chcesz by im było lepiej to im pomóż, a nie każ robić tego mi bo ja też mam swoje życie, a przynajmneij chciałabym je mieć ...  Nie mam rodziny, nie mam dzieci to mogę wychowywać Twoje, tak ? Nie mam wyjść z przyjaciółmi, bo stale ktoś coś ode mnie chce, nie mam czasu odpocząć bo inni mają plany... ja nie pracuje, ja nie studiuje , ja też nie muszę żyć.  Moje życie jest nieważne.. każdy w życiu mi pomógł, tak ?  a czy ja wam kurwa nie pomagam ? czy ja jestem tylko stale waszym pasożytem ? stale słyszę, że innym jest trudno i nie mają nikogo kto mógłby im pomóc. ja też nie mam ! wyobraź sobie, że też jestem tu sama i czasem mam dość wszystkiego, ale nikogo to nie obchodzi. Pewnie nie ma sensu Ci tego pisać, bo i tak nie zrozumiesz co robisz i jak ogromny błąd popełniasz, ale ja już mam dość ! Mam dość stawiania życia innych ludzi ponad moje ! nie mam rodziny... mam prawa jej nie mieć i nie mam obowiązku być stale czyimś wysłannikiem i przydupasem. Zawsze mówisz, że to inni mają źle a ja mam raj na ziemi... dla Twojej wiadomości - czasem tak bardzo nienawidzę swojego życia, że zastanawiam się jakby to było gdyby mnie nie było. Światy by wam runęły na głowę ?Myślałam, że po naszych rozmowach rok temu, zmienisz coś... zrozumiesz coś i dostrzeżesz, że może warto zamiast budować między nami mury to po prostu pozwolić mi być szczęśliwą. Ty chcesz bym była szczęśliwa ale na Twoich zasadach. Bym była szczęśliwa nie mając swojego życia, ale ułatwiając życiue innym bo przeciez oni mi tak pomogli a ja jestem pasożytem, który nie umie się odwdzięczyć. Mam dość ! Mam dość tego, że stale ktoś jest ważniejszy ode mnie. Mam dość tego, że Twoi synowie tak dużo mi dali a ja jestem taka niewdzięczna... Marzę o tym by się usamodzielnić, a mam nadzieję, że to stanie się szybko i by uciec. Bo do stracenia nie mam nic. Nie zamierzam już dłużej podporządkowywać swojego życia pod życie innych. Moje jest warte tyle samo. Każdy sam wybiera drogę, którą idzie. To, że Twoi synowie gonią za pieniądzem to nie znaczy, że ja mam być dywanem po którym depczą by zdobyć swoje cele. Ale Ty tak to widzisz... tak byś chciała. Bym odpuściła siebie a dała siebie im no i ewentualnie kawałek jeszcze Twoim niespełnionym ambicjom na temat studiów... Ja muszę zdecydowanie zawrócić i będę musiała zrobić to sama, bo na was nie ma co liczyć. Ja już swoje długi spłaciła z nawiązką. Nie jestem nikomu nic winna. WYkupiłam swoje życie i chce choć przez chwilę nim pożyć,... Nie dam się więcej wgniatać w ziemie bo mam takie samo prawo żyć jak oni... Ja też mam marzenia, mam plany i uczucia...Jeśli zastanawiasz się czemu z Ernim potrafisz gadać godzinami, Kamilek Ci wszystko powie a ja jestem jak wyrodna córka to już wiesz. O nich zawsze dbasz i ich Ci szkoda a ... ja mam dbać o to by było IM lepiej. Nie rozumiesz i nie zrozumiesz i wcale na to nie liczę. Nie chcę też Twoich pieniędzy. Dam sobie radę ! a TY dalej dbaj o swoich chłopców, którym tak źle w życiu. Ja mam dość.. więc proszę nie dzwoń do mnie i w święta też mnie nie wyczekuj.. może Twój ukochany syn chociaż pojedzie odwiedzić rodziców. Nie jestem Tobą i nigdy nie będę !

wtorek, 17 września 2019

Umieram za życia

Jeśli kiedykolwiek zdarzało mi się powiedzieć, że nie lubię swojego życia to kłamałam. Ja go nienawidzę. Czuję się jak ptak od urodzenia uwięziony w klatce-z jednej strony marzy o wolności, a z drugiej boi się, że nie poradzi sobie, gdy już się  stamtąd wyrwie. Okropne uczucie. Kiedy marzysz o innym życiu dla siebie, ale nie masz odwagi o niego walczyć... ale skąd ją wziąć, skoro osoba, która powinna Cię wspierać powtarza Ci, że tak musi być, że nie wolno Ci narzekać, że ona ma gorzej,  że inni ludzie mają gorzej, ale nie Ty! Ty jesteś stworzona do tego by pomagać innym, by być kurą domową i nie wolno Ci się oburzyć bo Twoim obowiązkiem jest usługiwanie innym. No bo oni są zmęczeni, bo pracują... no tak...ja przecież nie jestem zmęczona- ja w pracy odpoczywam a po pracy dla hobby stoję przy garach czy pralce ze szczotką w ręku. Oni chcą się rozwijać, studiować, pracować i zarabiać, ale chcą też mieć dzieci, którymi ktoś musi się przecież zająć... Oni chcą się wzajemnie zabijać, wyzywać i ranić, ale przecież musi być ktoś, kto ich pogodzi, bo sami nie wyciągną do siebie rąk na zgodę... Oni chcą żyć, a ja przecież nie muszę...
Najgorsze w tym wszystkim jest to poczucie winy. Poczucie winy, które pojawia się zaraz po tym jak zamiast wrócić od razu po pracy do domu, chcesz wpaść na kawę do przyjaciółki, ale ktoś teraz zamiast obiadu zje kanapki, a przecież musi iść do pracy... przecież sam sobie nie ugotuje, przecież od tego jestem ja. Poczucie winy, gdy zamiast w weekend zajmować się bratankiem, chhciałabym wyskoczyć i odpocząć, ale przecież ktoś teraz będzie musiał odpuścić sobie swoje plany, bo Ty postanowiłaś postawić siebie i swoje plany wyżej, bo komuś przepadnie wizyta u fryzjerki a ktoś inny zamiast zarabiać w 100%  płatne niedziele będzie musiał siedzieć w domu ze SWOIMI dziećmi... Poczucie winy, gdy kończysz rozmowę w momencie, gdy ktoś błaga o Twoją pomoc, gdy ktoś mówi Ci jak ma źle w życiu i że ma dość, tylko Ty możesz coś zrobić. Tylko Ty możesz uratować komuś życie... Poczucie winy- to uczucie, czy emocja- towarzyszy mi każdego dnia. Zawsze kiedy chce zrobić coś dla siebie ono krzyczy NIE ! Inni Cię potrzebują, musisz im pomóc, tylko Ty możesz....Prawda jest taka, że ono zawsze wygrywa. Choćbym nie wiem jak z tym walczyła to w tej walce, zawsze leże ! Najgorsze jest to, że nikt nie zauważa tego, że ja jestem dla niego, że poświęcam dla niego swój czas, że jestem ! Nikt nie umie tego docenić - i to boli najbardziej.Podobno mam za duże wymagania co do życia, ale czy wsparcie, odrobina zrozumienia i szacunek to naprawdę za duże wymagania ? Nie chcę by mi codziennie za to dziękowali, nie chce by mnie całowali po stopach ! Chcę żeby zauważyli, że też mam swoje życie i docenili to jak bardzo staram się o to by ich było dzięki mnie łatwiejsze... ale to są "marzenia ściętej głowy" w zamian mogę dostać jedynie brak poszanowania i chamstwo, tak jakbym się każdemu należała...
Dziś zrozumiałam kilka ważnych rzeczy. Otóż po pierwsze, przez całe moje życie najbardziej brakowało mi rodziców. Tak, tak mam ich, ale z nimi jest jak ze sztuczną pomarańczą... niby ją masz, ale jednak nie możesz jej zjeść, bo tylko się nazywa pomarańczą, którą w dodatku co jakiś czas musisz wcierać z kurzu... więc w sumie to tak jakby jej nie mieć, a może to i większy problem nawet.... Przez te 22 lata każdego dnia marzyłam o tym by któregoś dnia w końcu móc z nimi szczerze porozmawiać, by wyrzucić z siebie wszystkie swoje żale, powiedzieć jak bardzo czuję się zraniona czy po prostu jak minął mi dzień i ile wspaniałych rzeczy dziś widziałam, czy zrobiłam. Usłyszeć, że są ze mną i że mnie kochają, nic więcej... tylko tyle i aż tyle. Przez 22 lata chciałam tylko tego by stanęli kiedyś po mojej stronie, ale jedyne na co mogę liczyć to "szczera prawda" na temat mojego jakże beznadziejnego charakteru, z którym podobno nie da się wytrzymać. Brakuje mi odrobiny zrozumienia z ich strony i słów "nie daj się wykorzystywać! Jesteś młodą, inteligentną i wspaniała kobieta, walcz o swoje życie i rób to co sprawia Ci radość" zamiast tego mogę liczyć na słowa "ustąp, bądź mądrzejsza, poświęcaj się dla innych, po to jesteś by im pomóc... kobiety mają w życiu przerąbane, ja jakoś żyje " no właśnie jakoś.... nie chcę żyć jakoś. Czemu to zawsze ja mam być tą osobą, która rezygnuje ze swojego życia i swoich marzeń czy planów i poświęca swój czas dla innych? Czemu to zawsze ja muszę zbawiać świat? Pomagaj innym a oni kiedyś pomogą Tobie ? Gówno prawda ! Nie pomogą ! Bo oni nie widzą Twojego poświęcenia, tego że swój wolny czas- czyli najcenniejsze co masz, coś czego nikt i nic Ci nie zwróci- poświęcasz dla nich, by im było łatwiej, by nie musieli się wszystkim tak martwić, by się dobrze czuli. Całe moje życie ktoś inny jest ważniejszy niż ja sama. Haczyk w tej bajce polega na tym, że w momencie kiedy mówisz STOP! Ludzie uważają Cię za dziwaka... my daliśmy Ci wszystko a Tobie chodzi o bóg wie co... tylko czemu nikt nie zauważa tego ile to ja z siebie daje, jak się staram i poświęcam, jak rezygnuje ze swoich planów by ktoś inny mógł zrealizować swoje ? Jest wiele, rzeczy które robię z przyjemnościa, w większośći z nich po prostu czuję się dobrze, ale nie umiem już znieść tego braku szacunku i niezauważania , niedoceniania mnie ! Jestem a jakby mnie nie było! Ludzie myślą , że im się należy ode mnie wszystko ! Mam być ich praczką, sprzątaczką, kucharką i nianią bez względu na wszystko...
Kiedyś płakałam, gdy było mi źle, dziś nie płaczę, gdy jest mi dobrze. Stale czegoś mi brakuje, stale do czegoś chce biec, skądś uciec. Stale przepełniają mnie emocje, których nie rozumiem... Mam wrażenie, że już sama ze sobą sobie nie radzę. Chciałabym spakować kilka rzeczy, kupić bilet, zmienić numer i wyjechać, zacząć zupełnie od nowa. Chciałabym zostawić za sobą ten cały bagaż, którego nie mam sił już dźwigać ! Nie jestem stworzona do służenia innym ludziom, a tak sie dziś czuję. Może to ze mną jest coś nie tak... W sumie ostatnio często to słyszę... Mam za duże wymagania w stosunku do życia, nie umiem podobno też docenić ... zabawne. Daje ludziom 120 % siebie, daje im wszystko co mam a im się wydaje, że im się należy jeszcze więcej... Jestem już tak zmęczona swoim życiem...Jestem zmęczona też ludźmi...TO już chyba ten moment w moim życiu, kiedy więcej szczęścia daje mi samotność niż kontakt z ludźmi...
Zrozumiałam też dziś, dlaczego byłam tak bardzo naiwna w stosunku do mężczyzn.... otóż... jedyne o czym marzę, to znaleźć mężczyznę, który da mi siłę by zmienić to czego sama nie umiem, który wyciągnie mnie z tego mojego "egzystencjonalnego bagna" i da mi lepszą szansę na życie... Prawda jest taka, że jeśli sama sobie jej nie dam, to nikt mi jej nie da ehh
Całe życie starałam się ratować coś, co stale upada ... całe życie byłam tą, która za dużo widziała, za dużo czuła, za dużo chciała, za dużo płakała, ale za mało mogła. Zawsze byłam tą jedyną osobą, która podobno miała na coś wpływ, która podobno mogła coś zmienić, czemuś zapobiec czy coś uratować... zawsze to byłam ja. Czy kiedyś w końcu ktoś zawalczy o mnie ? Czy kiedyś ktoś zrozumie to, co czuję ja ? Czy ktoś chociaż zauważy, że czuję coś co mnie przytłacza, że nie jestem już tą wesołą ,ambitną i dowcipną dziewczyną, którą kiedyś byłam ?
Czy głupie i samolubne jest myślenie, że w końcu chciałabym mieć wolny dzień po pracy ? Że zamiast zajmować się dziećmi brata w weekend chciałabym wyskoczyć za miasto ? Coś przeżyć, kogoś poznać, czymś się zachwycić. Czuję jak powoli umieram. Czuję jak z każdym dniem brakuje mi powodów do uśmiechania się, jak brakuje mi sił by zmusić te kilka mięśni do ułożenia się w uśmiech. Czuję jak odchodzi jakaś część mojej duszy i czuję też, że nigdy jej nie odzyskam.
Być może to ja utrudniam sobie swoje życie, być może za dużo myślę, za dużo chcę, za dużo... stale i wciąż za dużo.... Nie umiem już wytrzymać z samą sobą... Nie chcę być taka, ale nie umiem też niczego zmienić. Z jednej strony chciałabym wszystko rzucić a z drugiej boję się odtrącenia przez najbliższych. Nigdy nie będę dla mamy tak wspaniała i cudowna jak jej młodszy syn, ale tak bardzo potrzebuję tego, żeby kiedyś staneła to po mojej stronie. Żeby powiedziała- jak zrobił źle to niech przeprosi, jak zrobił bałagan to niech go po sobie posprząta, a jedyne co słyszę to- ustąp, nie odzywaj się i posprzątaj po nim ...On taki jest, on taki był zawsze... a ja ? gdzie w tym wszystkim jestem ja i mój honor ? Czy całe życie mam być "szmatą", którą inni zmywają podłogę ?  Z jednej strony chciałabym odciąć ten sznur, który nas łączy a z drugiej... tak bardzo żałuję, że nie widzą we mnie tego, co widzą w nim! Jestem stworzona do tego, by ułatwiać życie braciom, a kto ułatwi życie mi ? A tak zapomniałam... ja nie mam swojego życia...

piątek, 13 września 2019

Może

Dawno nie pisałam. Dlaczego ? Ponieważ czuję, że nie ma słów, które byłyby w stanie wyrazić to co czuje, bo żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego co jest we mnie. Słowa straciły na wartości dlatego używam ich coraz mniej. Coraz mniej mówię, coraz mniej piszę, coraz mniej żyję. Już nawet nie mam ochoty rozmyślać. Co siedzi mi w głowie ? hmm Nigdy nie chciałam być taka jaka jestem dziś. Smutna, pretensjonalna, bez życia i bez chęci do kontaktu z ludźmi. Czuję, że umarł jakiś kawałek mnie. Boję się, że już taka zostanę a z taką sobą nie wytrzymam. Nie mam sił by stale  spełniać czyjeś oczekiwania. Nie chcę być stale podporządkowana komuś.... Czuję się jak zbawiciel całego świata, któremu brakuje czasu na swoje życie. Mogłabym to zmienić... chciałabym to zmienić ale boję się tego jak zareagują na to ludzie ( ironią losu jest fakt,  że z jednej strony mnie to nie interesuję, ale z drugiej... z drugiej nie mogę pozwolić sobie na stratę wsparcia, bo nie mam go za wiele ), boję się że sobie nie poradzę.... Tak bardzo chciałabym spakować się , wyjechać gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie i zostawić tylko kartkę "zapomnijcie, że istniałam- w sumie i tak mnie nie zauważaliście więc brak mojej osoby nic nie zmieni w waszym życiu ".  Męczy mnie wszystko. Męczy mnie praca, męczą mnie ludzie, męczy mnie życie... Czasem wydaje mi się, że marnuję te lata, które dostałam od kogoś w prezencie... Jest tylu ludzi, którzy umarli na raka, zginęli w wypadkach czy odeszli z tego świata z innego powodu a mięli w sobie tyle życia, tyle chęci do życia, tyle zapału... ludzi, którzy żyli pełną piersią... nie zasługuje na to bo nie umiem tego docenić... nie umiem wykorzystać tego czasu, który dostałam. Nie umiem się nim cieszyć, nie umiem go przeżywać tak jak należy ... Nie umiem żyć i boję się, że już się nie nauczę.
Czasem w żołądku czuję taką wielką pustkę, taki ból wewnętrzny, takie emocje, które rozrywają mnie od środka. Od jakiegoś czasu nie czuję nic. Na niczym mi nie zależy, o nic nie walczę. Jadę tramwajem i do oczu zaczynają napływać mi łzy, gotuje obiad i płaczę, siedzę, piszę to i łzy skapują mi z policzków a w gardle rośnie gula. Nie towarzyszą temu żadne emocje. Nie czuję pustki, nie czuję bólu, nie wiem co czuje, czy coś czuję. Po prostu płaczę, po prostu boli mnie życie..  ja też tego nie rozumiem. Nie oczekuję wsparcia, obecności ani wspólnych łez... Chcę cierpieć sobie w  spokoju, nie musieć tłumaczyć nikomu czemu tak ciężko jest mi użyć tych kilku mięśni twarzy by namalować uśmiech na mojej twarzy. Nie ma go i mi też się to nie podoba, ale nikt tego nie zmieni. Muszę poradzić sobie ze sobą sama. Zawsze sobie radzę więc i tym razem nie będzie inaczej. Być może któregoś dnia będę miała więcej odwagi, mniej szacunku do ludzi i empatii. Być może któregoś dnia zacznę traktować ludzi tak, jak oni traktują mnie i wtedy już nie będzie tak wesoło. Być może któregoś dnia przestanę odbierać telefony i po prostu zniknę. Rozpłynę się w powietrzu i w końcu znajdę swoje szczęście, które jeszcze nie wiem gdzie i czym jest... może

czwartek, 1 sierpnia 2019

fight

Tak bardzo sobie nie radzę.... tak bardzo nie umiem zapanować nad sobą... Po policzku spływają mi łzy rozpaczy, łzy tęsknoty, łzy strachu, łzy pustki-tak ogromnej pustki, że aż niewyobrażalnej... Nie wiem co mam robić. Siedzę zamknięta w czterech ścianach i użalam się nad swoją benadziejnością... Przestaje widzieć sens czegokolwiek. Tak bardzo boję się, że nie poradzę sobie w życiu, bo jak sobie mam poradzić skoro już teraz sobie w nim nie radzę... Czuję taki nawał emocji, których nie rozumiem ... Nie rozumiem świata, nie rozumiem ludzi, nie rozumiem siebie. Siedzę tu  sama i czekam aż znajdę trochę odwagi by wyjść z domu, by iść do pracy, by zacząć robić cokolwiek, ale nie umiem się podnieść z tej ziemi, na którą przewrócił mnie strach. Czuję się taka malutka, taka bezbronna i taka osaczona... Nie wiem jak zdobyć się na odwagę, nie wiem jak znaleźć w sobie siłę by zacząć żyć a nie siedzieć i czekać na kolejny pusty dzień. Bo właśnie tak wyglądają ostatnio moje dni. Każdy z nich jest przepełniony coraz to większą beznadziejnością i pustką, a ja nie potrafię z tym zupełnie nic zrobić... Czuję jakby jakaś część mnie uleciała i zostawiła mnie samą,... bez możliwości radzenia sobie z życiem... Nie wiem jak opisać mój stan beznadziejności, ale jest naprawdę Ciężko. Chciałabym wyjść z domu, przestać myśleć, przestać tęsknić, zacząć się wreszcie uśmiechać, ale nie potrafię :( Nie umiem zrobić tego pierwszego kroku do tego by poczuć się lepiej. Czuję jakby dołek, do którego wpadłam zaczynał się systematycznie zapadać a ja nie umiem znaleźć sposobu by z niego uciec...
Jak wyjść z tego bagna ? Jak przestać myśleć i analizować, a skupić się na życiu, bo przecież tracę tak cenny czas... tracę go na nie robienie niczego a jedynie marnowanie sobie życia... Potrzebuję coś zmienić, jak zwykle ale strach przed tym, że sobie nie poradzę jest zdecydowanie zbyt duży bym mogła sobie sama z nim poradzić, ale muszę zrobić to sama i muszę się w końcu odważyć to zrobić bo czuję jak moja piękna dusza zaczyna umierać ....

wtorek, 23 lipca 2019

jutro bedzie lepiej

I znów to samo ... co ze mną jest nie tak ? co robię źle ?? jak i co robić by nie czuć się tak bardzo beznadziejnym człowiekiem... ?
Chciałabym powiedzieć, że jestem osobą wartościową, wierzącą w siebie i ceniącą siebie, ale nie umiem! nie umiem kłamać ! Czasem tak bardzo wydaje mi się, że nie mam uczuć, że aż mnie to przeraża, a czasem ... czasem mam wrażenie, że sprzedałabym siebie za kilka drobnych gestów czułości, odrobinę zainteresowania i 36.6 obok chociaż na chwilę... tak bardzo tęsknię za takimi drobnymi, prostymi gestami, za tym by być dla kogoś ważną, kochaną i niezastąpioną, że bez zastanawiania się nad jutrem oddaje komuś część siebie a później ... później przychodzą takie wieczory jak dziś , kiedy czuję się sponiewierana przez życie. Sponiewierana na własne życzenie. Kiedy nie wiem co jest czarne a co białe, kiedy gubię się w sobie w poszukiwaniu siebie... w kobietach brak logiki to fakt, ale ja chyba jestem ewenementem ...
Nie jesteś moją wakacyjną przygodą... te słowa dźwięczą w mojej głowie od kilku dni i co ... i prawdopodobnie to tylko słowa... proste, puste słowa nie znaczące zupełnie nic.... słowa dające nadzieję i zabierające moralność... Za każdym razem powtarzam sobie to samo " nie dasz się skrzywdzić żadnemu facetowi, żaden facet nie sprawi, że będziesz przez niego płakała, nikt nie będzie miał władzy nad twoimi emocjami" i za każdym razem wychodzi na przekór...
Mówią-  zdejmij tą swoją skorupę chroniącą Cię przed światem, daj sobie i jemu możliwość pokochania Cię, a gdy tylko delikatnie wychylam głowę zza mojej bariery -już zostaje przez ten świat skarcona... czy jest sens czuć? czy jest sens uczyć się od nowa kochać, skoro miłość kojarzy mi się tylko z bólem, ze łzami i ze wszystkim co złe ? warto cierpieć dla kilku chwil szczęścia ? chyba nie. Nie wiem czy chce mi się znów dla kolejnego faceta zdejmować tę skorupę bezpieczeństwa... czuję się zraniona gdy jej na sobie nie mam a ja nie chce się tak czuć.. nie chce plakac nie chce tesknic, nie chce zastanawiać się jakby to było gdyby...ojjjj życie mnie tak cholernie męczy... ludzie mnie tak cholernie męczą..
Zawsze wydawało mi się, że nie umiem się zaangażować, że nie umiem pokochać i oddać drugiemu człowiekowi siebie, że nie umiem dać mu miłości, czułości ciepła czy zrozumienia.... a teraz okazuje się, że to wygląda zupełnie inaczej. Za szybko robię sobie nadzieję, a szybko analizuję, za dużo myślę i oczekuję a później za dużo cierpię..
 Na własnych błędach zrozumiałam jaka być nie chce, co chce w sobie zmienić i jak chcę by wyglądało moje życie i dziś właśnie taką siebie wdrażam w swoje życie i co ... i dostaje od niego po dupie . Kiedy byłam zimna jak lud ludzie do mnie lgnęli i chcieli przy mnie być a kiedy jestem taką wersją siebie jaką chcę być ludzie się bawią i mówią mi nara... gdzie jest logika ?. Gdzie jest sens ?. To ze mną jest coś nie tak czy z nimi ? Chciałabym powiedzieć, że nie każdy facet jest taki am ale nie moge...  no po prostu nie moge... Nie chcę nikogo krzywdzić, ale też nie pozwolę więcej krzydzić siebie !
Nie mogę czuć sie gorsza, bo .... ? no właśnie bo co ? Bo jestem ładna ? nie sądzę .... Inteligentna ? Kwestia sporna.... kochana ? co to znaczy ? wartościowa ? oooo a to dopiero określenie... a może jestem po prostu zwykła prostą dziewczyną ze wsi, która nie wyróznia się niczym a bliscy na siłe próbują to jej wpoić ? w czym ja jestem inna ? No w czym ? w tym, że czasem mało przeciętny facet sie obejrzy za mną na ulicy, w tym że jakiś cwany dupek czasem zagada czy w tym, że niby nie chodzę do łóżka z byle kim... no właśnie .... czym ja różnię się od tych wszystkich lasek ?. niczym ! ja już nawet nie mam swoich zasad, zapomniałam co to moralność no nie licząc kaca moralnego.
Walcz o miłośc kochaj życie ale nie pozwól się przy tym krzywdzić .... jak ? życie byłoby prostsze gdyby ludzie byli mniej skomplikowani i puzzli w układance było dużo dużo mniej...
Jutro będzie lepiej. Jutro wstanę prawą nogą, jutro się uśmiechnę i nie będę zerkała na telefon w oczekiwaniu aż napisze... bo nie napisze czekając aż ja zrobię to pierwsza... jutro znów nałoże swoją niewidzialną pelerynę i z usmiehcem będę walczyła o swoje szczęście, sama ! jutro wyjdzie słońce, ale dziś pozwólmy by wszystkie krople deszczu spadły nam na ziemie. Jutro zaczniemy proces zamykania tych drzwi, które zostały otwarte i dmucha przez nie wiatr... jutro nas nie owieje bo jutro będzie piękniejsze ;) Jutro znów będę silną i pewną siebie kobietą, której nie w głowie blizny po jakimś dupku ! do zobaczenia jutro moja silniejsza wersjo !

niedziela, 16 czerwca 2019

Idealnie nieidealna

Napiszę teraz coś na co nie chce bys odp ale muszę Ci to powiedzieć bo tylko Tobie mogę się wygadac z takich głupot. Nie wiem jak mają inni ale ja bardzo źle czuje się z myślą , że mogę być czyimś zasklepieniem ran a jeszcze gorzej czują się gdy facet pisze do mnie bo w zasadzie wszystkie inne opcje przepadły.  Wczoraj powiedziałaś, że w zasadzie żeby znaleźć miłość swojego Życia trzeba być trochę kobieciarzem bo jak inaczej... i ja duzo o tym myslalam i w zasadzie masz bardzo duzo racji aczkolwiek nigdy nie masz pewności, że znajdując te niby jedyna kobiete, dusza kobieciarza z niego nagle uleci... Kiepsko jest być kolejna w kolejce do spr czy sie nadajesz , ale nawet nie o to mi chodzi. Powiedziałam Ci rano ze lubie w sobie swoją pewność siebie a teraz chce Ci powiedzieć jak bardzo niepena jestem . Ironia ,co ? Konrad mnie kiedyś zapytał czy uważam się za ładna... Napisalam,ze nie uważam się ani za ladna ani za brzydka ... Ale tak nie jest. Lubię swoje ciało i swój charakter,ale nie wierzę w to ze ktoś inny mógłby je polubic równie mocno jak ja. Mówię, że nie przejmuje się tym co myślą o mnie inni i że jak im nie pasuje to moga na mnie nie patrzec i w tym wypadku nie klamie. Zdanie innych ludzi nie do końca mnie interesuje.chodzi o coś innego.  Chodzi o to, że nie wierze w to, że ktoś (potencjalny kandydat na męża ) może się zakochać we mnie i widzieć we mnie kogoś pięknego. Może mu się tak wydawać po zdjęciach na FB , po zobaczeniu mnie na imprezie, po tym jak szykowałam się 2 h by jakoś wyglądać.  Czuję, że ludzie rozczarowują się spotykając mnie w realu. Wtedy jest takie oooo na zdjęciach wyglądałas lepiej. Tak, tak nikt mi tego nie powiedział i nie powie, ale ja czuję że ludzie tak myślą... Dlatego nie zdejmuje przy nikich makijażu ani tego prawdziwego ani tego związanego z prawdziwą osobowoscia, dlatego tak szybko dystansuje znajomości i sprowadzam ich do rangi koleżeństwa. Czuję, że nie jestem dla nikogo wystarczająca żeby mógł mnie prawdziwie pokochać. Mnie a nie swoje wyobrażenie o mnie... Czuję, że jestem za głupia, za brzydka, za biedna, za mało kreatywna i wiele wiele innych "za"... Nie umiem się z kimś spotykać i myśleć, że jestem taka bym mogła się mu podobać. To idiotyczne gdyz z jednej strony wcale nie chce się dla nikogo zmieniać bo lubię siebie a z drugiej nie wierze w to, że inni też mogą mnie lubic. To coś w stylu "jestem dobra dla siebie ale dla innych nigdy wystarczająca ". Nie lubię gdy ludzie czują rozczarowanie patrzac na mnie a z jakiegoś powodu czuję, że tak jest ... Gdy słyszę,czytam kolejny raz "bo jesteś taka ładna i miła " to mnie sciaska w żołądku ... Nie jestem ani ładna ani miła ... Ale chyba nie chce bys się o tym przekonał. Jestem dziewczyną, która lubi siebie, ale ... Nie wierzy w to,ze ktoś inny mógłby ją też polubic, jestem kimś kto bywa w centrum uwagi tylko po to by nikt nie zauważył,ze czuję się gorsza od innych. Jestem kimś kto sam leży na ziemi, ale za wszelką cene stara się pomagać innym i zawsze podawać im reke bo wtedy czuję się lepiej. Jestem kimś kto zawsze jest "za" mimo, że tak bardzo stara się z tym walczyć. Kimś kto ma marzenia, ale nie ma odwagi by je spełniać. Kims, kto uważa że życie jest piękne a kazdego dnia na nie narzeka. Jestem kimś kto boi sie,ze pewnego dnia jego życie runie w gruzach a on nie bedzie miał sił by je poskladac. Nie jestem nijaka, jestem jakaś, ale .... Nie potrafię uwierzyć w milosc i w to że ktoś może że mna wytrzymać do końca życia. To już nawet nie jest kwestia tego,ze ja nikt nie będzie mnie kochal,ale raczej fakty że ja nikomu w te milosc nie uwierzę. ...Szkoda, że nie umiem przestać myśleć o tym, że nie da się mnie kochać a po prostu komuś na to pozwolic. Boję się ,że to już nie jest kwestia odpowiedniego faceta a moich barier, które Budowalam przez lata. Nawet gdy przez chwilę zacznę myśleć inaczej, gdy zaczynam pragnac, myśleć i marzyć to za chwilę i tak trzeba zejść na ziemię i zamknąć się w swoim zamku. Chyba najgorszymi barierami sa te, które budujemy sami ...
Chciałabym kiedyś pomyśleć, że jestem dla kogoś wystarczająco dobra by móc spróbować z nim cos stworzyc. Nie za brzydka, nie za głupia nie za biedna... Chciałabym przestać czuć się stale os kogoś gorsza. Jedni patrzą na innych z góry a ja ... A ja stałe patrzę z dołu przez co nigdy nikogo nie traktuje poważnie. Pobieranie i na chwile, ale nigdy na za dlugo, niegdy nie dowie się jaka jestem naprawdę ... Nieidealna i nigdy nie mieszcząca się w normach. Taka właśnie jestem ...

czwartek, 23 maja 2019

Czy można wyzbyć się emocji

Na pytanie "co u Ciebie, jak się czujesz" odpowiadam "dobrze", bo co innego mogłabym odpowiedzieć ? Jak miałabym ująć słowami fakt, że mam ochotę zwymiotować emocjami. które się we mnie gnieżdżą ? Jak miałabym powiedzieć, że nie umiem ogarnąć tego co siedzi we mnie? tego co jest częścią mnie, tego co mnie zjada od środka... po co miałabym to mówić skoro tak naprawdę tylko ja mogę poradzić sobie sama z tym co moje... Bo przecież skoro to jest częścią mnie to znaczy też, że należy do mnie i tylko ja mogę się z tym zmierzyć.
Czuje się jak balonik, który ktoś pompuje i pompuje. Powietrze nie ma gdzie uciekać a materiał jest zbyt solidnie zrobiony by mógł pęknąć... Tak bardzo chciałabym pęknąć i wyrzucić z siebie w końcu wszystko co tak bardzo mnie boli. Tak bardzo chciałabym przestać czuć , przestać magazynować w sobie te wszystkie uczucia i udawać, że mnie one nie dotyczą. Mam wrażenie, że im bardziej próbuję od nich uciec tym trudniej mi to wychodzi. 
Z wierzchu cwana, twarda, sarkastyczna dziewczyna odbierana jako pozytywny i wesoły złośnik. A w środku.... w środku jestem rozbitym w mak lustrem przynoszącym sam smutek i nieszczęście. Czuję się jakbym była rozbita na miliony kawałków. których już nie da się poskładać. Z wierzchu odziana w skorupę przez którą nic nie przejdzie a w środku krucha i zagubiona... czy ktoś to widzi ? Czy ktoś wie kim jestem ? Kim jestem ? Kim ja właściwie jestem ... 
Zbyt dużo uczuć, emocji i myśli kotli się w moim sercu i mózgu. Może ja po prostu zbyt wiele oczekuje od tego życia? Może nie jestem stworzona do tego by przeżyć je a jedynie mam je przetrwać... Czuję się tak bardzo emocjonalnie napompowana... 
"Nie radzisz sobie z życiem ?"... jasne, że sobie nie radzę ... w tę grę akurat jestem beznadziejna. Za dużo myślę, za dużo czuję, za dużo oczekuję, a tacy tutaj odpadają w pierwszej rundzie... Nie radzę sobie i pora to przyznać... Nawet gdy wydaje mi się, że jestem w stanie coś zmienić, że jestem w stanie podjąć działania mające na celu poprawienie mojego samopoczucia,to na jednym dniu planowania się kończy ... Jestem słaba... jestem tak bardzo słaba, że nawet nie potrafię sobie samej dotrzymać obietnicy.. bo przecież obiecałam sobie, że będę szczęśliwa, choćbym sobie to szczęście miała narysować.
Jestem jak wycieńczony koń wchodzący pod ogromną górę z wozem pełnym ludzi.... Nie mam sił już go ciągnąć a odpięcie go spowoduje, że komuś siedzącemu na tym wozie może stać się krzywda... Pomóc mi może tylko inny koń, silny i z werwą. Chętny do przybycia mi z pomocą i twardszy ode mnie, bo ja jestem już słaba. Byłam silna, bo to ja wciągałam ten wóz do tej pory-sama, ale już dłużej nie chcę,nie umiem... Chciałabym cieszyć się życiem, móc pobiegać po polanie i pościgać się z innymi końmi, ale jak ... jak mam biec skoro przede mną niekończąca się góra... 
Czasem czuję więcej niż powinnam. Czasem wydaje mi się, że nauczyłam się być odporna na to czym obsypują mnie inni ludzie... gówno prawda. Nawet gdy udaję, że jestem twarda. że mnie to nie rusza, to czuję to sto kroć bardziej niż powinnam. Przejmuję się każdym słowem i stale dbam o to by nikt tego nie zauważył. Jak nauczyć się trzymać emocje na wodzy ? Jak odróżniać te, które są prawdziwe od tych wymyślonych przez nas samych ... jak przestać kreować zbędne emocje? Jak żyć,  kiedy wszystko wbija się w Twoje serce jak drzazga w palec ? Jak się uśmiechać gdy serce krwawi?
Tak wiele jeszcze muszę się nauczyć... tak wiele lekcji życia przede mną...

poniedziałek, 20 maja 2019

Dwa światy , dwie osobowości - ja i ... JA

Z miłością już chyba taj trochę jest jak z zabawkami. Będąc małymi dziećmi nieraz oglądając reklamę w telewizji marzyliśmy o jakiejś konkretnej zabawce. Jeszcze przed jej otrzymaniem wiedzieliśmy o niej wszystko. Gdzie należy wcisnąć by działała , który przycisk służy do aktywowania dźwięku, a który do tego by jeździła, chodziła czy płakała. Cała mechanika lalki czy samochodzika była nam już tak dobrze znana, że wydawać by się mogło, iż wiemy o niej wszystko i to dokładnie jej potrzebujemy, aby nasze dzieciństwo można było nazwać idealnym a marzenie uznać za spełnione. W momencie , kiedy już dostajemy tę naszą upragnioną i wyczekiwaną zabawkę, kiedy nareszcie po raz pierwszy możemy ją rozpakować, dotknąć, podziwiać, bawić się nią... okazuje się, że nie jest taka idealna jak w telewizji nam ją pokazywali. Dostrzegamy, że nasza lalka nie ma tak pięknych długich i lśniących włosów, że się troszkę zacina podczas chodzenia i wcale nie potrafi śpiewać... zauważamy ,że nasz samochodzik nie jeździ tak szybko jak w reklamie, że w środku nie ma uśmiechniętego ludka a kolor zwyczajnie wygląda na wyblaknięty. I co wtedy ? Wtedy pojawia się rozczarowanie ... bo przecież miało być inaczej. Bo przecież wiedzieliśmy o tej zabawce wszystko a teraz... teraz gdy ją mamy okazuje się, że jest zupełnie nie taka jak ją sobie wyobrażaliśmy... I pojawia się pytanie, czy umiem sobie z tym poradzić i zaakceptować fakt, że nie jest tak idealna jak byśmy chcieli, czy zaczynam płakać i szukać innej ... lepszej zabawki. takiej która spełni nasze oczekiwania w 110%.
Dziś w dobie internetu, kiedy tak popularne stały się portale społecznościowe czy randkowe, ludzie więcej czasu spędzają w świecie wirtualnym niż realnym. To właśnie na portalach randkowych rozmawiają ze sobą i się "poznają", o ile można poznać drugiego człowieka w ten sposób. Słowa odgrywają bardzo ważną rolę w tym procesie, dlatego większość z nas nauczyła się pięknie mówić, pięknie pisać, pięknie opisywać życie i siebie. Ile w nich jednak jest prawdy ? Czy słowa są w stanie wyrazić naszą osobowość? Czy słowa są w stanie odzwierciedlić nasze prawdziwe "ja"? Czy mówiąc o sobie jesteśmy w stanie przekazać drugiej osobie prawdziwy i rzetelny obraz nas samych ?Niektórzy zapewne potwierdzą tę tezę argumentując ją faktem, iż będąc z kimś szczerym jesteśmy w stanie pozwolić drugiej osobie nas dobrze poznać. Ja natomiast uważam, że nieraz to co piszemy nie odzwierciedla tego kim jesteśmy. Opisujemy siebie tak jak my siebie widzimy. Mówimy o naszych atutach, osiągnięciach i cechach , które mogą komuś zaimponować. Pomijamy przy tym niewygodne fakty świadczące o ty, że jednak nie jesteśmy doskonali. Opisujemy siebie jako osoby rządne miłości, stałego związku, czułości itd a gdy przychodzi co do czego okazuje się, że nawet jeśli to tego pragniemy to często nie umiemy dać nic z siebie by to osiągnąć. Okazuje się, że na pisaniu się kończy. Żyjemy w czasach gdy większość ludzi poznaje się właśnie za  pomocą komunikatorów. które mają nam "ułatwić" poznanie drugiej osoby.Mają nam zastąpić jej obecność i ciepło, ale czy faktycznie tak jest ? Czy słuchanie opowieści o drugiej osobie pomaga nam ją poznać?Może w małym stopniu... Bardziej pomaga nam jednak stworzyć obraz osoby, którą chcielibyśmy zobaczyć, którą wykreowała nasza wyobraźnia z historii, które przez wiele tygodni słyszeliśmy , ale nie było okazji ich zweryfikować.
Komunikując się z kimś za  pomocą internetu nie mamy możliwości sprawdzić jak ta osoba zachowuje się w konkretnych sytuacjach, jakie ma nawyki i jak bardzo może nam to przeszkadzać. Słuchając tego co mówi nie jesteśmy w stanie stworzyć prawdziwego obrazu człowieka, a jednak to robimy . Staramy się wypytać  o najmniejsze szczególiki, zdobywamy informacje jak puzzle,które z łatwością dopasowujemy do naszej układanki .Często jednak w momencie realnego spotkania  z ta osobą okazuje się, że nasze puzzle zupełnie do siebie nie pasują , że puzzle które dostaliśmy są piękne, ale nie pasują do naszej układanki co skutkuje tym, że układanka nam się sypie... Wszystko co do tej pory wykreowaliśmy staje pod wielkim znakiem zapytania . Okazuje się , że tak naprawdę niektóre puzzle w naszej  układance  zupełnie nie odpowiadają prawdziwemu obrazowi i  brakuje jeszcze całego mnóstwa puzzli, które możemy odkryć sami.
Poznając drugą osobę często zwracamy uwagę na drobnostki. Na to jak chodzi, co mówi, jak mówi, jak się ubiera czy jaki trzyma dystans w stosunku do nas. W momencie kiedy wykreowaliśmy sobie pewien obraz i okazuje się , że te dwa światy się od siebie różnią- doznajemy rozczarowania . Pada pytanie "ale jak to ... miałeś/ aś być taka idealna" . W świecie wirtualnym dużo łatwiej jest udawać idealnego.Czasem nawet gdy tego nie zamierzamy robic, druga osoba właśnie tak nas odbiera i taki obraz nas sobie kreuje. Jesteśmy trochę jak te dzieci , które wykreowały sobie idealny obraz zabawki, a po jej otrzymaniu doznały rozczarowania. Właśnie tego się dziś boję.Boję się, że moje idealne wyobrażenie o nim runie zaraz po tym jak będę miała  okazję go zobaczyć w tym prawdziwym świecie . Może czasem lepiej nie przenosić relacji wirtualnych do świata realnego ? Może lepiej nie psuć sobie opinii o kimś kogo już zdążyliśmy polubić  ? W sumie nie wiem czego boję się bardziej , czy tego że ja rozczaruje się nim , czy raczej tego ,że to on rozczaruje się mną ... Czasem myślę,że życie bez internetu byłoby łatwiejsze... Mniej byśmy udawali, mniej sobie wyobrażali i na mniej liczyli .Pogodzenie się z faktem, iż świat w którym żyjemy nie jest tak idealny jak ten drugi jest naprawdę trudne i wymaga wielkiego dystansu o życia.
Chciałabym nauczyć się podchodzić do relacji na chłodno, bez emocji , bez oceniania , bez wyobrażania sobie tego jak idealnie mogło by być. Chciałabym odpisać , odłożyć telefon i żyć dalej w świecie realny, nie wyobrażając sobie jak wspaniale byłoby moje wyobrażenia przenieść z jednego świata do drugiego... Chciałabym żeby to wszystko było tak proste... Wiem, że jeśli te dwa światy się nie zderzą to nigdy się nie dowiem czy mam szansę skończyć moją piękną układankę i czy jest ona naprawdę tak piękna jak ją sobie wyobraziłam , a z drugiej storny boję sie ,że w momencie konfrontacji moje puzzle się po prostu posypią...

poniedziałek, 25 marca 2019

Nie docenisz póki nie stracisz

Kiedyś wydawało mi się ,  że największą  przyjemnością  w  życiu jest poznawanie drugiego człowieka , poznawanie mężczyzny który może być potencjalnym kandydatem na Twojego męża . Poznawanie go powoli , ale systematycznie , odkrywanie jego zalet i wad tym samym pokazując mu swoje niedoskonałości . Etap odkrywania siebie nawzajem , odkrywania czegoś pięknego i ciekawego w drugim człowieku powinien nas do siebie zbliżać i pobudzać chęć jeszcze dokładniejszego poznawania siebie , ale czy faktycznie tak jest ?
Pokazać komuś swoje gorsze strony -wady i niedoskonałości - to jest chyba najtrudniejsze , gdyż tak  naprawdę nie mamy pewności co będzie dalej, czy ten ktoś je zaakceptuje , czy pokocha , czy może zwyczajnie wyśmieje a relacja zakończy się tak szybko jak się zaczęła .Mówią, że w życiu trzeba ryzykować i iść na całość, ale czy odkrycie wszystkich kart tak bardzo popłaca ? Kiedy oddajesz się drugiemu człowiekowi w całości , co zostaje dla Ciebie ? A gdy się mu nie oddajesz , jaki sens ma wasze wspólne życie razem ? Życie jest pełne ironii ... mając faceta chciałam poznawać innych mężczyzn , chciałam się starać ich zrozumieć i chciałam by oni rozumieli mnie , dziś chciałabym ominąć ten trudny etap i móc przytulić się do faceta , przy którym nie będę czuła się skrępowana moim celulitem na tyłku , artystycznym nieładem na głowie czy brakiem tapety na twarzy , nie wspominając o tym jak bardzo chciałabym móc powiedzieć mu o tym czego w życiu boję się najbardziej . Dziś chciałabym wrócić do mężczyzny , który pokochał moje wady ...
Na początku wszyscy gramy idealnych , malujemy się najdroższymi paletami cieni  z sephory , zakładamy najseksowniejsze ubrania , markowe buty , podkreślamy usta czerwoną szminką i stale sie uśmiechamy , a na pytanie "czy często miewasz gorsze dni " odpowiadamy " jasne ,że nie ... zawsze jestem pełna życia , a przynajmniej się staram ! " . Ile w tym prawdy , każdy z nas najlepiej wie. Nie jesteśmy doskonali i każdy ma tego świadomość  , ale na to by być gotowym pokazać to drugiej osobie trzeba czasu i jestem tego świadoma , ale jestem też już zmęczona tym uśmiechaniem się , kiedy chce mi się płakać , mówieniem że kocham życie i staram się doceniać każdą z chwil , kiedy tak na prawdę najchętniej zamknęłabym się w pokoju , zakryła kołdrą i nie wychodziła stamtąd aż do śmierci ...  My ludzie jesteśmy pełni  beznadziejności , którą tworzymy sami ! Bo przecież nikt nam nie broni wyjść z domu , zacząć doceniać śpiew ptaków wiosną , pierwszego zawilca spotkanego na chodniku czy uśmiechu ekspedientki w sklepie . Tak naprawdę sami nie wiemy czego chcemy od życia ... co sprawia nam przyjemność i radość ... Mając jedno nie staramy się tego zatrzymać a raczej sprawdzić czy nie znajdziemy gdzieś czegoś lepszego ...
Dziś czuję taką beznadziejność w sobie . Wczoraj jeden mężczyzna mi powiedział , że po naszej rozmowie doszedł do pewnych wniosków , otóż coraz trudniej jest mu wchodzić w związki ... Kiedyś było to czymś na zasadzie wchodzenia w relacje "z rozpędu" dziś trwa to dużo dłużej i jest nasycone ogromną ilością przemyśleń . Dla mnie jest to naturalna cecha , ponieważ świadczy o tym że uczymy się na błędach co jest jak najbardziej pozytywne , jednakże jak to określił "ogranicza" . Fakt bardzo ogranicza . Po kolejnym nowo poznanym mężczyźnie/ kobiecie dochodzimy do wniosku, że nudzi nas już udawanie idealnych , zamykamy się coraz bardziej w sobie i każda kolejna osoba dowiaduje się o nas coraz mniej bo po co ma wiedzieć więcej skoro pewnie i tak za chwilę odejdzie ... Do niedawna lubiłam tą ciekawość , to zainteresowanie skierowane w stronę drugiej osoby , dziś mnie to męczy ... z wielką chęcią zamieniłabym to szczerą rozmowę , wino przy mało romantycznym filmie i ramiona , które dają ciepło . Wiem , że to jest niemożliwe bez poznania się dlatego dziś tak bardzo tęsknię za mężczyzną który mi to wszystko dawał , z którym przeszłam te dobre i te złe chwile , który mimo że nie do końca mnie rozumiał to po prostu był . Nie docenia się takich rzeczy dopóki nie przyjdzie nam ich niestety stracić .
Już nawet nie chodzi o to , że tak bardzo mi tego brakuje , po  prostu tak bardzo męczy mnie już poznawanie ludzi .. dość to dziwne bo do niedawna to uwielbiałam , dziś działa to w drugą stronę , coraz bardziej zamykam się na nowe relacje i coraz trudniej jest mi w nie wejść , coraz rzadziej czekam i coraz szybciej potrafię o nich zapomnieć . Czy kiedyś znajdę kogoś o kim nie będę chciała zapomnieć i kto nie będzie chciał pozwolić mi  o sobie zapomnieć  ? Nie wiem :)

czwartek, 7 lutego 2019

Faceci .... i co dalej ?

Mówią , że nie można  wrzucać wszystkich do jednego worka , że każdy jest inny a płeć nie ma znaczenia .. czy oby na pewno ? Nie do końca jestem w stanie się z tym zgodzić . Być może to ze mnie uleciała gdzieś dusza namiętnej kobiety romantyczki , która szuka księcia na białym rumaku ... bajka . Oni nie istnieją ! Faceci 21 wieku są zwykłymi ogrami , czekającymi tylko aż kobieta sama poda im się na tacy bo w sumie to nawet zawalczyć im się o nią nie chce , bo po co .... 
Jestem zła ! Jestem wściekła na każdego z tych facetów tak bardzo ,że dziś jestem w stanie powiedzieć ,że ich nienawidzę !  Każdy łasi się jak kot tylko po to żeby zaliczyć a potem pochwalić się tym kumplom , bo co ja to nie  jestem , jaki to ja nie jestem zajebisty ... Nie musiałem nic robić i jest moja ... Czy właśnie w tym wszystkim najpiękniejszym okresem nie powinno być zdobywanie kobiecego serca ,  a nie innej części ciała ... Uwodzenie jej swoją inteligencją , żartem i osobowością... Wzbudzanie w niej chęci poznawania , zainteresowania ... Nie dziś ... Dzisiejsi mężczyźni nie potrafią być romantykami , nie potrafią kobiety zdobyć i zatrzymać ... nawet jeśli im się uda ją zdobyć to nie są w stanie jej zatrzymać , dlaczego ? To proste . Bo wydaje im się ,że mogą mieć każdą , że nie muszą się angażować , dawać czegokolwiek od siebie , starać się i być atrakcyjnymi dla tej drugiej połówki , bo ... bo mogą mieć każdą , albo tą jedną tylko po to by zaspokajać swoje pragnienia , odchodzić i znów wracać by "spuścić ciśnienie ". "Chcesz obejrzeć romantyczny film ? Oj ... nie, przy filmach zasypiam .... Chcesz iść na spacer ? To idź ja na Ciebie zaczekam ... Chcesz iść na zakupy ? ups.. nie lubię niezdecydowanych kobiet więc wybacz kochanie , lepiej będzie jak weźmiesz sobie koleżankę a ja nie będę musiał się z Tobą użerać . Chcesz się poprzytulać ? Wybacz , ale masz tak gorące ciało ,że nie jestem w stanie dać Ci po prostu poczucia bliskości , no chyba że na moim zasadach ... " Tak wygląda facet 21 wieku ... Wyrafinowany dupek , któremu wydaje się , że sex jest w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby kobiety, choć w sumie ... wystarczy jak zaspokoi swoje potrzeby . Otóż nie panowie .... my potrzebujemy czegoś więcej ... Nie chcemy waszego 4 paku na brzuchu , chcemy ramion które po prostu nas otulą i dadzą poczucie bezpieczeństwa.Nie chcemy seksu do rana , chcemy żebyście pozwolili nam się w siebie wtulić i tak zasnąć . Nie chcemy waszej kasy ... chcemy waszej obecności , nie tylko wtedy kiedy wy macie na to ochotę ... Nie chcemy też was w żadem sposób ograniczać ... chcemy byście po prostu chcieli do nas wracać .  Chcemy być kochane i zdobywane .Zdobywane a nie uwodzone ...
Mówią ,że kobiety nie marzą o księciu z bajki... otóż trochę marzymy i dlatego też wierzymy w każdą z tych bajek , które nam opowiadacie tylko po to by nas zaciągnąć do łóżka ... Wy się nie staracie , wy po prostu bierzecie a my wam dajemy co chcecie , czasem aż za dużo ... później zostajemy z pytaniem "dlaczego?". No właśnie , dlaczego jesteście takimi dupkami a my jesteśmy takie naiwne by wierzyć w to , że jesteście dokładnie tacy jak opowiadacie ?. Snujecie niebywałe historie o swojej osobowości dając nam dokładnie taki obraz mężczyzny na jaki czekamy , a my głupie się na to łapiemy , pozwalamy sobie na ryzyko a później się rozczarowujemy . Gdzie jest ten mężczyzna , który miał otwierać mi drzwi , przynosić śniadanie do łózka, spełniać moje zachcianki i kochać aż po sam grób ? Odszedł zaraz po tym jak dostał to co chciał ... Jego po prostu nigdy nie było , nie istniał , był wytworem wyobraźni stworzonym przez faceta dla kobiety rządnej prawdziwej miłości ...
Czekamy na mężczyznę idealnego , dorosłego i pragnącego poznać naszą osobowość a nie zwiedzić nasze ciało a w rezultacie zaspokajamy się dupkiem , który potrafi tworzyć piękne bajki  . Dlaczego ? Pytam dlaczego jesteśmy takie naiwne ? Dlaczego nasze prawdziwe pragnienia zaspokajamy byle czym ... Bylejakość jest dziś na topie to jest pewne .
Słysząc po  raz kolejny od faceta słowa typu "jesteś taka piękna , tak mi z Tobą dobrze , jesteś inna niż wszystkie, nadajesz się na moją żonę" mam ochotę wstać i środkowym palcem pokazać mu drzwi . Dlaczego ? Dlatego ,że słowa nic w dzisiejszych czasach nie znaczą . Nic ! Są wyrazem... niczego . Dosłownie i w przenośni . Ludzie , którzy dużo mówią tak naprawdę nic nie robią . Faceci stale mówią , stale zasypują nas lawinami swoich pięknych bajek i słów , które tak naprawdę nie mają żadnego znaczenia , bo nie są spersonalizowane ... one nie są do nas . Bo co oni o nas wiedzą ? Nie więcej niż to jaki kolor bielizny lubimy nosić i jaki mamy rozmiar stanika . Nic więcej im dziś nie jest potrzebne do szczęścia ... Dobrze ,że chociaż pamiętają nasze imiona ... mam taką nadzieję . Mówią to każdej bez wyjątku ... niczym się od siebie nie różnimy w ich postrzeganiu . Każda jest w stanie dać mu to samo więc do każdej poleci ten sam bukiet słodkich kłamstewek ,którym będą nas karmić aż osiągną swój cel ... A my głupie wyobrażamy sobie jakie to jesteśmy w ich oczach cudowne . Serio ? Chcecie nas tym karmić na zmianę mając nadzieję ,że zawsze będzie działało ?
Czasem żałuję ,że urodziłam się w czasach gdzie słowa nie mają znaczenia  gdzie liczy się tylko przyjemność i faceta nie interesuje to czy czujesz się przy nim bezpiecznie , komfortowo czy wyjątkowo . Bo tak właśnie powinnyśmy się czuć przy naszych facetach  : bezpiecznie , wyjątkowo i komfortowo . A jak się czujemy ?  Ja czuję się jak ciało , piękne ciało wzbudzające pożądanie , ogromną dawkę pożądania , pozbawione jednak osobowości i duszy , która przecież jest najważniejsza ... Faceci dziś nie pytają czego się boisz , jak lubisz spędzać wolny czas , jak poprawić Ci humor gdy jesteś zła . Pytają za  to na ile dni mogą wynająć pokój , czy będziesz z nimi uprawiała miłość bo przecież jesteś taka "cudowna" i ewentualnie czy zrobisz im loda bo robisz to na pewno jak żadna "inna"... tyle że ta inna słyszała  to samo .
  A My przestajemy wierzyć w to ,że ktoś jest w stanie nas pokochać prawdziwie ,że prawdziwa miłość jednak istnieje i że w końcu znajdzie się ktoś kto będzie chciał dowiedzieć się dlaczego tak  bardzo nie lubimy tej laski ze studiów.... Przestajemy wierzyć w to ,że ktoś może zainteresować się czymś więcej niż naszym ciałem i pozwalamy wam się z nami kochać do białego rana , odchodzić i wracać tylko po to by schemat powtórzyć . Wieczorami zamiast przytulić się do waszej klatki piersiowej i móc tak zasnąć , musimy zaspokoić się książką lub słabą komedią romantyczną bo wy niestety macie ciekawsze plany na wieczór ... Dajemy się wykorzystywać  licząc na choć odrobinę zainteresowania z waszej strony i co otrzymujemy w zamian ? Pustkę , nieobecność , głuche telefonu i teksty w stylu " mam ochotę na seks z Tobą" ... Nie chcę seksu ... nie chcę pieprzyć się z Tobą do rana .Chcę Twojej obecności , chcę byś dał mi poczucie bezpieczeństwa , całował w czoło i przytulał gdy jest mi zimno , byś oglądał ze mną te beznadziejne komedie romantyczne i pytał dlaczego jestem smutna zamiast wychodzić obrażonym z pokoju . Chcę byś się o mnie starał is tale mnie zaskakiwał a będę odwdzięczała Ci się tym samym . Chcę byś mi podał chusteczki i przytulił gdy mam gorszy dzień , biegał ze mną po wszystkich atrakcjach w wesołym miasteczku i tańczył do rana na jakiejś beznadziejnej dyskotece , tylko dlatego że ja to lubię . Chcę byś zapytał mnie dlaczego  tak bardzo kocham noce mimo , że się ich boję... Chcę byś mnie poznawał a nie pożądał . Chcę byś był a nie bywał , kiedy masz taką potrzebę . Czy to tak wiele ?
Chcę mężczyzny który wieczorem po prostu pozwoli się wtulić w swoje ramiona a rano przywita buziakiem w czoło a nie faceta , który myśli inną częścią ciała niż mózg, nie potrafi być czuły bo stale Cię pragnie . Stale i wciąż a gdy.... gdy  już zaspokoi swoje pragnienia , odwraca się na drugi bok bo mu strasznie gorąco i po prostu idzie spać .... Gdzie Ci mężczyźni , którzy chcą poznać mapę Twojego życia a nie ciała ?
Chcę mężczyzny , który uwiedzie mnie swoją inteligencją i pokaże ,że w życiu liczę się ja , nie moje gówno warte piękne, młode ciałko ... Chcę mężczyzny a nie niewyżytego dupka  strzelającego fochy gdy tylko powiesz "nie"... Potrafisz taki być ? Chcesz taki być dla mnie ?...

czwartek, 24 stycznia 2019

Szukam faceta : przystojnego , inteligentnego, zadbanego , kochającego.... Nie szukam związku ... Chcę go tylko zobaczyć !

Czasem wydaje nam się ,że by zamknąć niektóre drzwi naszego życia wystarczy uświadomić sobie ,że nie prowadzą one do nikąd , podjąć "męską " decyzje (a najlepiej jak ktoś podejmie ją za nas) i po prostu odejść , nie odwracając się za siebie ... Mówią ,że najlepszymi decyzjami są te , których się najbardziej boimy . Ja się bałam ... Bałam się samotności , braku jego obecności , braku ciepła jego ciała czy zwykłego "hej" na dzień dobry. Bałam się, że moje życie wypełni się pustką , straci na wartości i po prostu stanie się bez  niego nudne, a ja nie będę miała już powrotu do "nas". Bałam się tego ,że niszczę coś co było prawdziwe a raczej co mogło być prawdziwe... gdybym porzuciła swój strach i zaczęła cieszyć się tym co mi daje świat , tym co mi dawał on... codziennie zastanawiam się jakby to wtedy wyglądało .
Jedni mówią ,że miłość się buduje obecnością , szczerością i poczuciem bezpieczeństwa, inni natomiast uważają ,że zbudować w ten sposób można trwałą relacje ,a miłość ,,, miłość albo jest , albo jej nie ma . Co na ten temat ma do powiedzenia moje serce , albo raczej mój rozum .. hmmm chyba nic . Chyba jeszcze nie nauczyliśmy się jak kochać i pozwolić być kochanym . Ale ten związek  mimo wszystko mnie wzbogacił w nowe doświadczenia , wnioski których być może kiedyś brakowało a może po prostu nie do końca je rozumiałam . Najważniejsze to przestać się bać ... Pozwolić drugiej osobie wejść do naszego życia i po prostu z nami być , nie martwiąc się tym ,że za jakiś czas wszystko może się między nami zmienić ... bo może , oczywiście ! Ile jest małżeństw , które po tylu wspaniale spędzonych latach decyduje się na rozwód . Ale nawet gdy się "spiepszy"warto mieć tę świadomość ,że się w tym było całym , że się nie weszło do tej wody po kostki , tylko że się weszło w to całym sobą ,zostawiło się strach na brzegu i pozwoliło nauczyć się pływać . To nie jest łatwe i zdecydowanie prościej się o tym pisze niż to robi , ale jak być rybą , bojąc się wody ? A z drugiej strony - skąd mamy pewność ,że to właściwej osobie zawierzamy całego siebie ? Nie mamy ! Musimy być gotowi na ryzyko i związane z  nim cierpienie ;( Takie jest  życie , tacy są ludzie, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana !
Minęło dopiero kilka miesięcy a ja przestaje poznawać siebie ... zawsze wydawało mi się ,że zamykając pewien rozdział , będąc świadomym tego ,że tak będzie lepiej - nie będę do niego wracać . Przyzwyczaję się i będzie okey !
 Zawsze wydawało mi się ,że nie był idealny . Bo nie był , ja też nie byłam.  W każdym innym facecie widziałam cechy , które  chciałam zobaczyć w nim ... dziś jest odwrotnie . Paradoks , co ? Nigdy nie spodziewałabym się tego ,że będę porównywała każdego kolejnego faceta do Niego , że wtedy właśnie będę dostrzegała jak wiele miał cech , których nie mają inni , jak wiele mogliby się od niego nauczyć . Oczywiście to nie jest tak ,że wszystko co z nim związane nagle zaczęło mi się podobać , jasne że nie ! PO prostu chyba nie umiem przyzwyczaić się do tego ,że żaden facet nie przytula tak jak on , nie poświęca się tak jak on , nie znosi moich humorków z takim spokojem , że żaden facet nie jest nim. Czy chciałabym powrotu ? Nie . Nie chciałabym znów do tego wracać . Chciałabym zostawić to za sobą i nie żałować , ale nie potrafię nie żałować wiedząc jak wiele straciłam z własnej winy . Usłyszeć od kogoś słowa "Nigdy nie czułem się przy Tobie kochany" to jak dostać nożem prosto w serce . Nawet gdy jest się świadom ,że nie dawało się komuś tyle szczęścia na ile zasługiwał , usłyszeć to z jego ust to cios ... boli. Zamykają się jedne drzwi , otwierają się kolejne . Tak mówią , tylko czy te kolejne będą lepsze ? Się okaże. Jedno jest pewne - Na pewno będą inne . Nie chcę znów powtarzać swoich błędów , ale nie wiem czy mam na tyle odwagi by przestać się bać miłości .
Najgorsze jest to ,że coraz bardziej brakuje mi uczucia  bliskości , ciepła drugiej osoby . Robię rzeczy , których nie do końca jestem pewna a później żałuję , krzycząc na swój rozsądek gdzie on się podział  gdy najbardziej go potrzebowałam . Chcę pozwolić komuś by nauczył mnie okazywania uczuć , życia bez strachu i niepewności , by nauczył mnie odnaleźć siebie w tym wszystkim ,ale ten świat , Ci ludzie ... to wszystko za bardzo przeraża mnie bym mogła oddać komuś coś więcej niż ciało ... Jedni powiedzą - dałaś mu wszystko czego chciał , oddałaś mu siebie ... ale czy naprawdę oddałam mu siebie cała .? Nie sądzę . Potraktowałam to raczej jako niewinna a jednocześnie bezmyślną przygodę . I niech tak zostanie ! Nie oddałam mu siebie i nie sądzę bym kiedykolwiek umiała to zrobić , bo znaczyłoby to że musiałby poznać moje sekrety , słabości , mnie prawdziwą ... Z jednej strony dałam tyle ile sama chciałam dać od siebie a z drugiej .,.. przykre jest to jak bardzo płytkie są dzisiejsze relacje , jak bardzo facetów zadowala tylko przyjemność poznawania mapy ciała kobiety zamiast jej charakteru , osobowości , zmysłowości. Świat schodzi na psy to fakt a co my robimy by to zmienić ? Nic. Wypełniamy pustkę po jednej osobie , drugą, udajemy że jest fajnie tęskniąc za lepszym wczoraj ... szukamy, tylko czy właściwie wiemy czego ?Miłości ? Związku ? Kogoś kto zechce nas poznać , czy raczej czułości , bliskości i przelotnych znajomości ? Ten świat jest zbyt niepewny by móc być pewnym ,że szuka się tylko prawdziwej miłości !